środa, 30 lipca 2008

Miecugow grozi Kaczyńskiemu sądem

Jeśli ktokolwiek sieje w naszym kraju nienawiść, to jest nim prezes Kaczyński - oskarża dziennikarz Grzegorz Miecugow. W wywiadzie dla Dziennika twórca "Szkła kontaktowego" - programu, któremu politycy PiS zarzucają ośmieszanie swojej partii - grozi nawet Kaczyńskiemu procesem.

Już prawie dwa tygodnie politycy PiS nie pojawiają się w programach telewizji TVN. Bojkot stacji trwa w najlepsze. Wbrew nadziejom posłów z partii Jarosława Kaczyńskiego TVN niespecjalnie się przejął ich decyzją.
Życie jednak nie znosi próżni. Telewizja do studia zaprasza teraz polityków, którzy kiedyś byli w PiS, a obecnie działają na własny rachunek. W programach możemy więc oglądać Marka Jurka, Artura Zawiszę czy Kazimierza Ujazdowskiego, których przez ostatnie miesiące było tam jak na lekarstwo. "PiS powinno teraz samo sobie pluć w brodę, że stworzyło sytuację, w której na antenie występują ich konkurenci" - mówi Dziennikowi osoba z kierownictwa TVN.

Jednak zdaniem polityków PiS bardziej od Jurka czy Zawiszy szkodliwa jest obecność w TVN 24 "Szkła kontaktowego". Nieoficjalnie przyznają, że to właśnie ten program jest prawdziwym powodem bojkotu.

"Ciągle się z nas naśmiewają, to jest nie do wytrzymania" - mówi nam prominentny polityk PiS. W poniedziałek wieczorem oliwy do ognia dolał Jarosław Kaczyński, który oskarżył "Szkło" o sianie nienawiści. "Ostatnio na antenie TVN można było się dowiedzieć, że jesteśmy .

Reakcja ze strony prowadzących była w najwyższym stopniu ograniczona - mówił w Poznaniu prezes PiS. TVN tłumaczy, że po pierwsze widz dzwoniący do studia mówił tak nie tylko o PiS, a też o szefie SLD. A po drugie prowadzący program natychmiast zwrócił mu uwagę i zaapelował o nieużywanie tego rodzaju słownictwa na antenie. Politycy partii Kaczyńskiego głusi są jednak na argumenty twórców programu. PiS do TVN na razie wracać nie zamierza.

Rozmowa z Grzegorzem Miecugowem, dziennikarzem TVN, jednym z twórców "Szkła Kontaktowego".

Marcin Graczyk: Bojkotowanie TVN przez PiS zaczyna wam jako stacji doskwierać? Grzegorz Miecugow*: Nie, wręcz odwrotnie, właśnie przeglądałem w internecie wyniki oglądalności i okazuje się, że rośnie ona TVN 24.

Z drugiej strony jakoś wam posłów PiS chyba jednak brakuje?
To na pewno szansa dla tych polityków, którzy teraz są poza partią matką. Politycy PiS jednak całkiem z anteny nie zniknęli - transmitujemy ich konferencje, pojawiają się też ich setki z Sejmu. Posłowie PiS więc istnieją na naszej antenie. Po prostu zrezygnowali z możliwości polemiki.

PiS mówi, że czeka na waszą refleksję. Doczeka się?
Myślę, że refleksja najbardziej potrzebna jest samym politykom PiS, a szczególnie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Zastanawiam się, czy jeśli on jeszcze raz powie coś takiego jak w poniedziałek w Poznaniu, czy jeśli zahaczy mnie osobiście, czy ja mu czasem nie wytoczę sprawy. Dość tego! Dość tego wycierania sobie twarzy innymi ludźmi. Jeśli ktokolwiek sieje w naszym kraju nienawiść, to jest nim prezes Kaczyński.

Zastanawiał się pan, skąd taka uwaga polityków PiS skupiona na "Szkle Kontaktowym" ?
To nie jest program, z którego leje się jad. Jednak dla pewnej grupy polskich polityków dobroduszność i poczucie humoru jest czymś najgorszym, bo oni są cali w jadzie, cali w nienawiści, cali w podejrzeniach.

Politycy PiS sugerują, że jednym z warunków końca bojkotu może być zdjęcie "Szkła" z anteny?
No to ten bojkot nigdy się nie skończy.


Źródło: dziennik.pl

Ja popieram Pana Miecugowa i zgadzam się z nim w 100%. Program "Szkło kontaktowe", które oglądam systematycznie bardzo dosadnie i bez cenzury ukazuje sytuację w polskiej polityce, którą PIS chce tylko zatruć, zniszczyć i przejąć na własność. Bardzo dobrze, że Pan Miecugow i spółka naśmiewają się z tych ludzi , którzy sami ośmieszają się przed kamerami.

Tej reklamy "algidy" chyba nikt nie zna

Państwa walczą o wyspy

Wyspa Wężowa na Morzu Czarnym liczy stu mieszkańców, ale jest bogata w ropę i gaz. Od lat dzieli Rumunię i Ukrainę. Spornych wysp na całym świecie, o które walczą największe mocarstwa jest o wiele więcej.

Wyspa Wężowa to jedna wielka skała położona 300 kilometrów od ukraińskiej Odessy. W 1948 roku komunistyczny rząd Rumunii przekazał ją w prezencie władzom w Moskwie. Po upadku ZSRR wyspa o powierzchni półtora kilometra kwadratowego znalazła się w rękach Ukrainy i do dziś znajduje się pod kontrolą Kijowa.

- Ukraińska kontrola nad nią jest nielegalna. To Rumunia ma historyczne prawa do wyspy – mówi „Rz” Cristian Parvulescu, znany rumuński komentator polityczny. Sprawa trafiła do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. We wrześniu, jak właśnie podały rumuńskie media, rozpoczną się pierwsze przesłuchania.

– Dla Sowietów wyspa była punktem strategicznym. Dzięki niej mogli kontrolować Rumunię i narzucać jej swoją dominację. Dziś Ukraina, która ma problem z Rosjanami na Krymie, dzięki Wyspie Wężowej chce kontrolować Morze Czarne – tłumaczy Parvulescu.

Tak naprawdę konflikt dotyczy jednak wydzielenia wyłącznej strefy ekonomicznej wokół wyspy i udziału w niej obu krajów. Dziś Rumunia i Ukraina szacują, że pod powierzchnią morza znajduje się 10 milionów ton ropy i około miliarda metrów sześciennych gazu. Ale do chwili wydzielenia strefy nie mogą ich wydobywać.

– Nam nie chodzi o samą wyspę. Jestem przekonany, że gdy proces przed międzynarodowym trybunałem się zakończy, powstanie firma, która będzie mogła wydobywać ropę. Na razie mogliśmy prowadzić tylko badania – mówi „Rz” rumuński ekspert ds. stosunków międzynarodowych Iulian Chifu.

Zatopiona fregata

Takich konfliktów na całym świecie są dziś dziesiątki. – I są znacznie poważniejsze niż ten rumuńsko-ukraiński. Wyspa Wężowa nie ma aż tak ogromnych bogactw naturalnych – mówi profesor Edward Haliżak z Uniwersytetu Warszawskiego.

W Azji kłócą się głównie Japonia, Chiny i Wietnam. O wyspy Spratly i Paracelskie spiera się około dziesięciu państw. Słynny i długi jest spór Japonii z Rosją o Kuryle. Ostatnio zakończony został 40-letni konflikt chińsko-rosyjski o wyspy Bolszoj Ussurijskij i Tarabarow. Szefowie dyplomacji obu krajów wyznaczyli linię demarkacyjną i podzielili sporne terytorium na pół.

– Rzecz idzie o prestiż i bogactwa naturalne znajdujące się pod dnem morza. Dlatego państwa angażują w walkę olbrzymie środki dyplomatyczne, polityczne, a nawet wojskowe – mówi profesor Haliżak. Wojną zakończył się spór Wielkiej Brytanii i Argentyny o Falklandy. Jeszcze w 1988 roku na wyspach Spratly rozegrała się bitwa między Chinami i Wietnamem. Fregata wietnamska została zatopiona, zginęło kilkudziesięciu żołnierzy.

Zwycięzca może stworzyć wokół wyspy strefę ekonomiczną. Zgodnie z prawem morskim jej granica to 200 mil od linii brzegowej. Jest tylko jeden warunek – wyspa musi być zamieszkana.

Zamieszkać na skałach

Wyspa Wężowa, gdy znajdowała się pod rządami Rumunii, nigdy nie była zamieszkana. Ukraina na mocy porozumienia z 1997 roku zgodziła się utrzymać taki status. Jednak w ostatnich latach na wyspie osiedliło się około 100 osób, głównie strażników granicznych z rodzinami. – Ukraina za wszelką cenę chce udowodnić, że na wyspie można mieszkać. A co za tym idzie, chce utrzymać kontrolę nad zasobami wokół niej – twierdzi Parvulescu.

Czasem z tego powodu dochodzi do humorystycznych sytuacji. Na wyspach Senkaku na Morzu Wschodniochińskim, o które z powodu bogatych złóż ropy naftowej walczą Chiny i Japonia, nie da się mieszkać, gdyż wokół są tylko skały. Dlatego, by udowodnić, że jednak jest to możliwe, japońskie prawicowe młodzieżówki organizowały na wyspie obozy treningowe. Raz z powodu sztormu młodych Japończyków musiała ratować chińska straż przybrzeżna.

Nowe spory na północy

Profesor Haliżak jest przekonany, że wielkie spory dopiero rozgorzeją. – Ocieplenie klimatu i topniejące lody wywołają nowe spory o wyspy i akweny morskie – mówi. Jego zdaniem główną rolę będą odgrywać USA, Kanada, Rosja, Norwegia i Dania. – Ocieplenie klimatu spowoduje, że ujawnią się nowe akweny z nieodkrytymi zasobami ropy i gazu – dodaje.

Walka o ropę, gaz i terytorium

Falklandy

- Brytyjskie wyspy położone 480 km od granic Argentyny. W 1982 r. brytyjska flota pokonała Argentyńczyków, którzy próbowali je zająć.

Senkaku/Diaoyutai

- Osiem bezludnych, ale bogatych w ropę naftową wysp. Chiny twierdzą, że ich obecność na Diaoyutai sięga 1403 r. Japończycy roszczą pretensje do Senkaku od 1895 r.

Wyspy Paracelskie

- Piętnaście małych wysp bogatych w złoża ropy, które Chiny zajęły z pomocą wojska. Pretensje do nich rości Wietnam.

Wyspy Kurylskie

- Archipelag na Oceanie Spokojnym, o który spierają się Rosja i Japonia. Z tego powodu nie podpisały traktatu pokojowego.

Spratly

- Około 100 wysepek, które razem mają pięć km kw. powierzchni. Ich wody terytorialne zajmują obszar 400 tysięcy km kw. na Morzu Południowo-Wschodnim bogaty w ropę, gaz i ryby. Na 45 wyspach stacjonuje wojsko z Chin, Malezji, Tajwanu, Filipin i Wietnamu.

Europa

- Wyspa o powierzchni 28 km kw. Jedno z największych na świecie siedlisk zielonych żołwi. Od 1897 roku pod rządami Francji. Pretensje rości Madagaskar.

Hans

- Bezludna wysepka o powierzchni 1,3 km kw., o którą spierają się Dania i Kanada. Dzięki niej można kontrolować cały ruch morski w Cieśninie Naresa.

Wyspa Piotra I

- Lodowcowa wyspa odkryta w 1821 roku przez rosyjskiego żeglarza, ale pierwszy wylądował na niej obywatel Norwegii. Norwegia do dziś rości do niej pretensje.

Hawar

- Wyspy należące do Bahrajnu, ale pretensje do nich rości Katar. Mieszkańcy też opowiadają się za Katarem.

Perejil

- Bezludna wyspa o powierzchni 1,35 km kw. w Cieśninie Gibraltarskiej, o którą spierają się Hiszpania i Maroko. W 2002 r. Marokańczycy dokonali na nią nieudanej inwazji.

Źródło: Rzeczpospolita rp.pl

A tak prawdę mówiąc to jeśli nie wiadomo o co chodzi to zazwyczaj chodzi o surowce, pieniądze i władzę.

Kościelni biurokraci i ministerialni edukacjoniści

Niby kanikuła – a jakie pyszne wiadomości. Oto sąd (w procesie o unieważnienie mandatu wystawionego inwalidzie za parkowanie w miejscu dla inwalidów) orzekł, że „niepełnosprawnym uprawnionym do parkowania nie jest inwalida, lecz osoba mająca właściwy znaczek (w dodatku: koniecznie przyklejony we właściwym miejscu samochodu).
Jest to ostateczny tryumf biurokracji nad rzeczywistością. Osoba, która sobie za (niewielką) łapówkę taki papierek załatwi, może parkować – a kaleka, który zapomniał papierka – inwalidą nie jest! Ta zaraza dotknęła również… Kościół rzymsko-katolicki. W tekście o p. Teokracjuszu Jahwem Teokról-Mesjaszu (tak: facet legalnie zmienił nazwisko na właśnie takie!) przeczytałem, że proboszcz właściwej parafii odmawia uznania tego Pana za „pustelnika” – ponieważ pustelnikiem nie jest ten, kto prowadzi żywot pustelnika – lecz ten, kogo za pustelnika uzna oficjalnie ksiądz biskup!


Źródło: nczas.com (Janusz Korwin-Mikke)

wtorek, 29 lipca 2008

Polska policja prawie jak taxi

Takie sceny są możliwe tylko w Polsce. Policja zamiast łapać przestępców najwyraźniej woli zajmować się podwożeniem pacjentów w stanie lotnym.

Mohery do urn!!

Pan Andrzej Mleczko idealnie ujął sytuację wyborczą podczas wyborów w Polsce. Nie ważne jakie to wybory, mohery zawsze głosują w zwartej grupie.




Źródło: Andrzej Mleczko

Nie łatwo byc wrestlerem

O tym, że nie łatwo zadowolić amerykańską publiczność przekonali się wrestlerzy, którzy za oceanem są uwielbiani. Niestety czasem za swoje marne i słabe występy ponoszą surowe kary, które niezadowolona publika sama im wymierza.

Głupia blondynka .....

Chyba naprawdę trzeba być głupią blondynką żeby się stawiać policji po zadymie na stadionowych trybunach. Zresztą ta blondyna sama się prosiła o takie potraktowanie.

UŚ całkiem jak KUL ...

Czego to się nie robi dla pozyskania studentów i ich pieniążków. KUL to bym jeszcze zrozumiał, że otwiera taki oto kierunek studiów ale UŚ?. Zresztą po takich studiach to nawet nie jest się mgr tylko hmmm ... duchovnym :-).

Podyplomowe Studia Teologii Pastoralnej

Czas trwania: 4 semestry

Studia skierowane są do osób duchownych i świeckich pragnących włączyć się czynnie i fachowo w duszpasterstwo i katechizację oraz zainteresowane Kościołem.
Uczestnicy studium legitymujący się dyplomem magisterskim z teologii, zgodnie z przepisami kościelnymi, mają możliwość uzyskania stopnia naukowego licencjata teologii pastoralnej, uprawniającego do podjęcia studiów doktoranckich z tej dyscypliny. Oprócz przypadających po każdym semestrze egzaminów i zaliczeń obowiązuje końcowy egzamin komisyjny/licencjacki. Ubiegający się o licencjat z teologii pastoralnej przedkładają pracę licencjacką.
Absolwenci otrzymują świadectwo ukończenia Podyplomowych Studiów Teologii Pastoralnej. Warunkiem otrzymania świadectwa jest zdany egzamin końcowy/licencjacki.

Kryteria kwalifikacji:

rozmowa kwalifikacyjna dotycząca motywacji wyboru studiów
komplet dokumentów

Wymagane dokumenty:

* podanie o przyjęcie na studia
* życiorys
* kwestionariusz osobowy
* kserokopia dowodu osobistego
* dyplom magistra teologii, magistra lub ich odpis
* 1 zdjęcie o wym. 37x52 mm (bez nakrycia głowy na jasnym tle)
* orzeczenie lekarskie stwierdzające brak przeciwwskazań do podjęcia studiów
* osoby duchowne i zakonne przedkładają pisemną zgodę swojego bezpośredniego wyższego przełożonego na podjęcie studiów

Miejsce składania dokumentów:

Wydział Teologiczny
40-042 Katowice, ul. Jordana 18
tel.: 0 32 356 90 54, ax: 0 32 356 90 55
e-mail: sekretariat@wtl.us.edu.pl
www.wtl.us.edu.pl
Godziny otwarcia sekretariatu 11.00 – 13.00 (dni zajęć)
Termin składania dokumentów:

1 - 15 września 2008 r.
Opłata: 1200 zł (za jeden semestr)

Limit przyjęć:
50

poniedziałek, 28 lipca 2008

Jak szef sprawdza, co robimy w pracy

"Oko Szefa", "PC Szpieg", "iDetektyw" i "Elektroniczna Lista Obecności" - to programy komputerowe, dzięki którym przełożony może obserwować, czym zajmujemy się w godzinach pracy. Najbardziej zaawansowane pozwalają na odczytywanie prywatnych rozmów prowadzonych przez komunikatory internetowe - pisze "Dziennik Polski".

"Cały czas wzrasta liczba firm, które kupują programy do monitorowania pracowników. Moda na kontrole przyszła z Zachodu, gdzie dużo mówi się o tzw. cyberslackingu, czyli wykonywaniu w Internecie wielu czynności niezwiązanych z pracą" - mówi gazecie Piotr Kubiak z krakowskiej firmy A plus C, która przed kilku laty wprowadziła na rynek program "Statlook".

Jest to system, który zbiera informacje statystyczne dotyczące odwiedzanych stron internetowych czy uruchamianych programów. Dzięki temu szef może się dowiedzieć, jak długo podwładny się nimi zajmował. Treści wprowadzane przez użytkownika do komputera pozostają jednak niedostępne.

"Pod względem technicznym pełna inwigilacja jest możliwa, ale nasza firma nie posuwa się aż tak daleko" - zapewnia "DP" Kubiak.

Znacznie większe możliwości ma wyprodukowany za granicą program szpiegowski "SpectorSoft". Płacąc za niego kilka tysięcy złotych, można w formie filmu zobaczyć, co robią zatrudnione osoby. "Takie rozwiązania pozwalają czytać treść rozmów prowadzonych przez komunikatory i czaty internetowe" - przyznaje Zbigniew Engiel, informatyk śledczy.

Programy do monitorowania cieszą się popularnością w rozmaitych branżach. Sprawdzani są pracownicy administracji publicznej, ale też uniwersytetów i politechnik, aptek, banków czy komend policji.

"W nasz program zaopatrzyły się już takie instytucje jak Krajowa Izba Rozliczeniowa, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej" - wylicza Piotr Kubiak. Według niego, statystyki są zatrważające: Internet zabiera często dużą część dnia pracy.

Przedstawiciele laboratoriów informatyki śledczej zgodnie twierdzą, że pracodawcy są też coraz bardziej wyczuleni na nielojalność pracowników. "Coraz więcej firm występuje o przeprowadzenie audytu śledczego, bo podejrzewają, że pracownicy ich oszukują" - przyznaje Bartłomiej Kowalczyk z firmy Ernst&Young, zajmującej się doradztwem biznesowym.

Jak wyjaśnia "Dziennikowi Polskiemu" Tadeusz Nycz, główny specjalista w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Krakowie, zainstalowanie programów do kontroli jest dopuszczalne, ale pracownik musi być o tym poinformowany.


Źródło: onet.pl

Człowiek nawet nie wie kiedy może być szpiegowany w pracy. Bez naszej wiedzy władza może zainstalować na komputerach różnorakie oprogramowanie, o którym nawet nie będziemy wiedzieć. To jest czysta inwigilacja, no ale czego się nie robi żeby mieć nad pracownikiem całkowitą kontrolę.

Brutalny i bolesny sport zespołowy

Możemy spokojnie powiedzieć, że te dyscypliny są "[b]on-contact[/b]" w dosłownym tego słowa znaczeniu. Są to sporty, w których przede wszystkim dominuje, duża siła, stalowe nerwy, adrenalina, wytrzymałość i często przemoc wobec innych.

Zacznijmy od rugby, które jest sportem brutalnym i siłowym stworzonym dla prawdziwych twardzieli. W tym sporcie nie ma miejsca na sentymenty, tutaj jest brutalna walka od początku do końca meczu.



Teraz przejdźmy do futbolu amerykańskiego, który dla wielu wydaję się spokojny ponieważ zawodnicy poubierani są w różnej maści ochraniacze. Ale to nie jest tak do końca z tymi ochraniaczami. Czasem potrafią nawet zaszkodzić niż ochronić.



Następny jest hokej, który mimo wszystko także zalicza się do sportu brutalno-siłowego. Tutaj przede wszystkim dominuje duża siła.



Piłka nożna także jest sportem siłowym i brutalnym o czym możemy się przekonać podczas oglądania każdego meczu nawet towarzyskiego



Są to tylko cztery zespołowe dyscypliny sportu, które uznałem za najbardziej brutalne. Ale takich dyscyplin, o których bądź wiemy lub nie na pewno jest o wiele wiele więcej.Są to tylko cztery zespołowe dyscypliny sportu, które uznałem za najbardziej brutalne. Ale takich dyscyplin, o których bądź wiemy lub nie na pewno jest o wiele wiele więcej.

Żniwa w Australii



To naprawdę robi wrażenie nawet na największych rolniczych laikach :-), chylimy czoła. Polscy rolnicy chyba nigdy nie dorównają mechanizacji jaka jest w Australii oraz systemowi i organizacji pracy tamtejszych rolników. Nasi rolnicy mają się od kogo uczyć i brać przykład.

Upadek Majdana i Świerczewskiego??

Wakacje w Mielnie nie skończyły się dobrze dla dwóch byłych reprezentantów Polski. Radosław Majdan i Piotr Świerczewski, zawodnicy Polonii Warszawa, zostali zatrzymani przez koszalińskich policjantów pod zarzutem znieważenia funkcjonariuszy.

Do incydentu doszło o 1 w nocy w Mielnie. Mieszkańcy jednego z pensjonatów skarżyli się na zakłócanie ciszy w nocy i wezwali policję. - Policjanci po przyjeździe zostali zaatakowani przez Piotra Ś. który ich uderzył. Wywiązała się szarpanina. Wszyscy trzej mężczyźni zostali zatrzymani i przewiezieni do policyjnego aresztu. Są to Radosław M., Jarosław H. i Piotr Ś. - powiedział w TVN24 Maciej Karczyński z zachodniopomorskiej policji. Okazało się, że Radosław M. to były bramkarz reprezentacji Polski w piłce nożnej a Piotr Ś. - doświadczony obrońca.

Obaj piłkarze i ich nocny towarzysz znajdują się obecnie w izbie zatrzymań w Koszalinie. Nie wiadomo, kiedy sportowcy wyjdą na wolność. Póki co trwają czynności dochodzeniowe i zbieranie materiałów - poinformował Karczyński. Majdan miał we krwi 1,5 promila alkoholu. Piotr Ś. odmówił poddania się badaniu alkomatem.

Radosław M. stawał przed sądem oskarżony o pobicie dziennikarza "Faktu". W pierwszej instancji został skazany, jednak po apelacji uniewinniono go.

Radosław M. jest również radnym Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego. W wyborach samorządowych w 2006 roku kandydował z listy Platformy Obywatelskiej.

Źródło: tvn24.pl

Według mnie to już jest tylko krok od upadku na dno tych dwóch Panów. Jako piłkarze może byli dobrzy i mieli swoje pięć minut, które niewątpliwie wykorzystali. Teraz zamiast pokazać młodzieży jak powinno się grać w piłkę oraz przekazywać zdobytą wiedzę i doświadczenie to pokazują jak powinno się staczać na dno u schyłku kariery piłkarskiej. Zresztą z nich tacy reprezentanci byli że pożal się Panie B...

niedziela, 27 lipca 2008

Polska piłka: kibice jadą

W sieci pojawił się film, który o polskiej piłce nożnej mówi chyba więcej niż wszyscy piłkarscy "eksperci" są w stanie przekazać. Podziwiajcie!...



Najgorsze w tym wszystkim jest to, że za te kordony policji, transport, przejazdy kibiców płacimy MY. MY wszyscy podatnicy łożymy na to ciężkie pieniądze o jakich Nam się pewnie nie śni.

sobota, 26 lipca 2008

Komiczne magisterki posłów RP

"Konsumpcja związków erotycznych u Stefana Żeromskiego"? czyli bardzo zabawne i komiczne magisterki posłów RP.



O czym pisali magisterkę parlamentarzyści?:

1* Renata Butryn (PO) - "Konsumpcja związków erotycznych u Stefana Żeromskiego"
2* Eugeniusz Kłopotek (PSL) - "Porównanie jakości mięsa tuczników chowanych tradycyjnie i w fermach przemysłowych"
3* Hanna Zdanowska (PO) - "Projekt sieci wodociągowej i kanalizacji ogólnospławnej dla Gostynina"
4* Elżbieta Jakubiak (PiS) - "Rozwój fizyczny dziecka w wieku 7-11 lat w środowisku wiejskim"
5* Joanna Senyszyn (Lewica) - "Kapitały obce w afrykańskim górnictwie rud metali nieżelaznych"
6* Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) - "Funkcje komemoracyjne obrzędów pogrzebowych"
7* Bożena Bukiewicz (PO) - "Maszyna do farbowania i suszenia włóczki punktowo"
8* Tadeusz Cymański (PiS) - "Komplementarność i substytucja przewozów towarowych"
9* Jerzy Szmajdziński (Lewica) - "Finansowanie placówek socjalno-kulturalnych na terenie Dolnego Śląska w latach 1970-1974"
10* Joanna Mucha (PO) - "Dominująca logika firm liderów branż"
11* Julia Pitera (PO) - „Wpływ malarstwa na twórczość filmową Andrzeja Wajdy"

Źródło: pardon.pl

Noo! przyznaję, że Nasi włodarze potrafią zaskoczyć pomysłowością i wszechstronną wiedzą. Pani z pozycji 6* to już w ogóle przeszła samą siebie ale chylę czoła bo naprawdę zaskoczyła chyba wszystkich. Z takim tematem to tylko do polityki na najwyższym szczeblu się nadaje.

piątek, 25 lipca 2008

Joźin z Baźin

Troszkę klasyki dla poprawy humoru i lepszego samopoczucia :-). Oczywiście nie zapominamy o oryginalnej wersji tego hitu oraz najnowszej wersji w wykonaniu kabaretu "Pod Wyrwigroszem".



czwartek, 24 lipca 2008

Tatuażowa topografia twarzy więźnia



1. "Cynkówka" - człowiek "grypsujący". Znak ten pozwala na identyfikacje przynależności podkulturowej skazanego w pierwszej chwili rozmowy z nim,

2. "Toczka" poniżej "cynkówki" to jej potwierdzenie,

3. Serduszko - człowiek ubóstwiający grypserę; czasami też tzw. "mąciciel" czyli przywódca grupy "grypsujących,

4. "Mgiełki" - człowiek "grypsujący" dobrze "rozkminiający bajerę",

5. "Przedłużki"- wg jednych człowiek o sprawdzonym przez organizację zaufaniu, wg kolejnych człowiek który jest świadomy że za popełnienie w warunkach penitencjarnych przestępstwa zostanie mu przedłużona kara a pomimo to nie waha się go popełnić,

6. Kreska pod okiem - "Pewniacha" - człowiek pewny siebie, nielękający się i wierzący w swoje możliwości,

7. "Łezki" (dwie a czasami trzy) - człowiek płaczący za wolnością, ubolewający nad karą pozbawienia wolności lub myśl przewodnia - "Mężczyzna nigdy nie płacze",

8. "Śpiochy" - człowiek śpiący wszystko widzący; człowiek czujny w każdej sytuacji oraz mający czujny sen,

9. Potwierdzenie "śpiochów",

10. "Alfons",

11. "Świr" - ,kropka na czole, najczęściej pomiędzy brwiami – człowiek znający tajniki symulacji zaburzeń psychicznych; nierzadko spotykany u osób rzeczywiście cierpiących na zaburzenia psychiczne, ma ostrzegać że jej właściciel może być niepoczytalny, człowiek, którego zachowanie jest nieobliczalne, czasami groźnych nawet dla współosadzonych,

12. "Lowelas" (przystojniak) - człowiek atrakcyjny fizycznie,

13. Człowiek wtajemniczony w przestępcze arkana, tzw. "szybka ręka" w kradzieży, bądź symbol osoby "grypsującej"; może też oznaczać błyskawicę, której uderzenie spowodowało, że "poprzestawiało się w łepetynie",

14. "Gwiazda recydywy" - oznacza przynależność do wspólnoty recydywistów penitencjarnych,

15. "Boże Kopsnij Rozumu" (może występować w formie skrótu "BKS"), często pojawia się również pod tym napisem odpowiedź: "Za Późno Synu" ("ZPS"),

16. Dwie "toczki" w górnych partiach czoła oznaczają mściwego, zawistnego, niebezpiecznego nawet dla „swoich”, nieobliczalnego, "ruskiego" człowieka,

17. Tasak, sztylet - ostrzega, że w sytuacji zdrady wytatuowany jest gotów zemścić się "żeniąc komuś kosę" lub już komuś "kosę ożenił",

18. "TAXI" - człowiek do wynajęcia,

19. Pięć "toczek" wpisanych w kwadrat - identyfikacja ze wspólnotą grypsujących złodziei ale uwaga – nie każdy złodziej może sobie to wytatuować – tatuaż zarezerwowany wyłącznie dla „grypserów”,

20. "OUTLAW" - człowiek wyjęty spod prawa, człowiek ponad prawem,

21. "PATRZ KOMU UFASZ" - "VIDE CUL FIDE"; czasami pojawia się w wersji „VIDE CLUE FIDE”,

22. "Toczka" albo kwadracik wydziargane na prawym policzku - "cwel nygus" (tatuaż wykonywany pod przymusem),

23. Napis "cwel" - chyba wiadomo co on oznacza... człowiek "wrzucony do wora",

24. "Toczka" na nosie - cwel konfident (współpracujący z personelem),

25. "Toczka" na lewym uchu lub za lewym uchem - cwel strzelający z ucha, kapujący „gadom”,

26. "Chujoliz" - "toczka" wskazuje na specyficzne preferencje skazanego, może oznaczać homoseksualistę a często „cwela”, który dla świętego spokoju „robi lody” współosadzonym w celi, pod prysznicem lub gdziekolwiek indziej,

27. "Toczka" na języku - oznacza cwela, lodziarza, osobę o preferencjach homoseksualnych,

28. "Toczka" wytatuowana na wewnętrznej stronie wargi - cwel służący miłością francuską wśród współwięźniów,

29. "Pizdoliz" - "toczka" ta oznacza że skazany jest heteroseksualistą, podkreśla jego gotowość do aktu seksualnego ale tylko z płcią przeciwną,

30. "Pijak" - "toczka" ta oznacza że jej właściciel bardzo lubi pić alkohol i sie upijać,

31. „666” – osoba nosząca ten tatuaż na pytanie ”dlaczego” odpowiedziała mi; „Bo wie Pan – bo ja jestem synem Szatana…”. Oczywiście tatuaż ten ma ostrzegać potencjalnych przeciwników i informować zarazem, że jego właściciel jest nieobliczalny.

Tatuaże nr 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28 są wykonywane przeważnie bez zgody ich posiadaczy i pod przymusem...


Źródło: wykop.pl

wtorek, 22 lipca 2008

poniedziałek, 21 lipca 2008

piątek, 18 lipca 2008

Każdy system operacyjny jest do złamania

Spec od bezpieczeństwa, Kris Kaspersky, obiecuje że podczas październikowej konferencji Hack In The Box włamie się do każdego, nawet najlepiej zabezpieczonego systemu operacyjnego. Warunkiem procesor Intela w środku maszyny. Błędy w CPU, zwane erratami, wykorzysta do włamania się do systemów za pomocą kompilatora języka Java lub pakietów TCP/IP.

Jak donosi serwis "InfoWorld", Kaspersky chce w Kuala Lumpur pokazać, jak za pomocą odpowiedniej sekwencji instrukcji i wiedzy o działaniu kompilatora skryptów w języku programowania Java przejąć kontrolę nad tym ostatnim, a w konsekwencji nad systemem operacyjnym.
"Zademonstruję prawdziwy, działający kod... i cały ujawnię" - zapowiedział Kaspersky. Według niego, różne błędy pozwalają na różne typy włamań. "Niektóre błędy w procesorze pozwalają na zawieszenie systemu, inne na przejęcie kontroli nad nim na poziomie kernela. Niektóre nadają się szczególnie dobrze do atakowania Visty, wyłączając jej zabezpieczenia" - cytuje eksperta "InfoWorld".

Atak ma być przeprowadzony na w pełni spaczowanych systemach operacyjnych Windows XP, Vista, Windows Server 2003, Windows Server 2008, Linuks i BSD. Kasperski dodaje, że atak na Maki też jest możliwy.

Błędy zawierają wszystkie procesory, większość jest od razu ujawniana przez producentów. Nie każdy jest problematyczny, część dziur można załatać z poziomu łatki na BIOS-ie. Nie robi tego jednak każdy producent.


Źródło: Dziennik.pl

czwartek, 17 lipca 2008

Chiński pokaz tańca

Chińczycy jak chcą to potrafią wszystko nawet zrobić pokaz tańca z tysiącem rąk. Efekt jest tak fantastyczny, że zapiera dech w piersiach.

Polska najbardziej zainfekowana w Europie

Laboratoria Panda Security na bieżąco badają poziom zainfekowania komputerów wszystkimi niebezpiecznymi kodami.



Według danych z lipca br. Polska jest jednym z najbardziej zainfekowanych krajów Europy - poziom ukrytych infekcji wynosi 57,99% i ciągle rośnie.

Poziom zainfekowania naszego kraju, biorąc pod uwagę aktywne wirusy, jest również wysoki i wynosi 14,61%.


Źródło: fkn.pl

Wywiad...

Oto najlepszy dowód jak naprawdę wyglądają wywiady w popularnej katolickiej TV z politykami zasiadającymi po prawej stronie w polskim parlamencie ;-).




Źródło: sadurski.com

środa, 16 lipca 2008

Polskie tanie tankowanie

Polak potrafi. Jako pierwszy naród na świecie wymyśliliśmy sposób na picie denaturatu, płynu borygo, kwasu siarkowego i wody kolońskiej.



Co więcej, umiemy też prowadzić samochody mając we krwi ilość alkoholu, która zabiłaby słonia. Trzykrotnie!!. To nie koniec. Większość z nas zarabia ok. 1300 zł miesięcznie, z czego jest w stanie utrzymać siebie, rodzinę i mieszkanie. Stać nas też na samochód. Często więcej niż jeden.

Jak to możliwe? No cóż, są sposoby...

Pokusiliśmy się o małe zestawienie najpopularniejszych "patentów", jakich chwytają się pomysłowi rodacy, by obniżyć koszty eksploatacji samochodu. Na wstępie przypominamy, że podobnie jak rozmawianie przez komórkę w czasie jazdy czy zaniżanie wartości auta w celu uniknięcia płacenia podatków, każdy z wymienionych niżej sposobów jest mocno niezgodny z prawem...

Jak głosi stara prawda, żeby jeździć tanio, trzeba mieć samochód z silnikiem diesla. Wówczas pole manewru jest niemal nieograniczone. Jeśli auto ma już za sobą ładnych parę lat eksploatacji, zazwyczaj jest mu zupełnie obojętne, jakiego rodzaju oleista maź wypełnia jego zbiornik. Dotyczy to starszych silników, pozbawionych nowoczesnych rozwiązań, jak . np wtrysk paliwa typu common rail. Oczywiście w składzie chemicznym zasłony dymnej, jaka wydobywa się z rury wydechowej, odnajdziemy połowę tablicy Mendelejewa, ale przecież im większa dziura ozonowa, tym więcej słońca na bałtyckich plażach...

Najprostszym sposobem, który w razie kontroli nie naraża "zawodnika" na jakiekolwiek nieprzyjemne konsekwencje, jest po prostu tankowanie ropy. Jak udało się nam ustalić, nieocenione okazują się np. znajomości na kolei. Większość lokomotyw wciąż napędzana jest silnikami Diesla - maszyniści to w dzisiejszych czasach prawdziwi potentaci paliwowi. Ceny? Przystępne, do negocjacji.

Druga popularna metoda na zaopatrywanie się w ropę wymaga już zainwestowania pewnej sumy pieniędzy. Niezbędne okaże się bowiem radio CB. Cały współczesny transport drogowy opiera się na oleju napędowym. Mistrzowie ekonomicznej jazdy ciężarówką potrafią zaoszczędzić kilka litrów ropy, która teoretycznie dawno już wyleciała przez wydech.

Na "drogowym" kanale "19" co chwilę usłyszeć można kogoś, kto chętnie kupiłby "oszczędności". Gdy tylko znajdzie się kierowca, chcący je sprzedać, panowie zmieniają kanał i umawiają się w określonym miejscu. Oczywiście, nie trzeba się o nic martwić. Pan Henio z ciężarowego MAN`a na pewno ma ze sobą cały, niezbędny do zatankowania, osprzęt. Wyrzuty sumienia? "Panie, przecież ja muszę to sprzedać, bo inaczej mi normy zmniejszą i pewnie się nie wyrobie". No i jak tu rodakowi nie pomóc?

Do niedawna jednym z popularniejszych sposobów na obniżenie kosztów użytkowania diesla była też jazda na oleju opałowym. Ostatnio jednak jego ceny mocno wywindowano, co w połączeniu z dość dużym ryzykiem wpadki sprawiło, że ma on coraz mniej zwolenników. Prawdą jest, że "redbull" lub "oranżada", jak pieszczotliwie (z powodu koloru) nazywany jest olej opałowy, swoim składem niewiele różni się od ropy. Różnice dotyczą przeważnie ilości siarki i właściwości smarnych. Opał jest po prostu odrobinę mniej tłustym paliwem, co budzić może pewne obawy. Oczywiście, nie u wszystkich.

Ze stoickim spokojem przez lata stosowali go np. właściciele starych mercedesów, w których za zasilanie silnika w paliwo odpowiada, smarowana olejem silnikowym, rzędowa pompa. Większość nawet tych starszych diesli wyposażona jest jednak w tzw. rotopompy, smarowane olejem napędowym. I tutaj właśnie pojawiają się "schody". Jeśli element się zatrze, koszty naprawy wynieść mogą nawet kilka tys. zł. Pamiętajmy jednak, że w Polsce rzeczy niewykonalne załatwiane są od razu - by nadać paliwu lepsze właściwości smarne, wielu użytkowników stosowało (i zapewne wciąż stosuje) różnego rodzaju uszlachetniacze. Najtwardsi dolewają do baku popularnego niegdyś "mixolu". Co kraj, to obyczaj...

"Opał" to jednak nie wszystko, co znaleźć można w zbiornikach polskich samochodów. Popularne są np. "żółte" lub "zielone" mikstury, służące do napędzania wysokoprężnych silników holowników żeglugi śródlądowej, generatorów i innych tego typu konstrukcji.

Oprócz tych stosunkowo prostych sposobów, jakie polscy kierowcy stosują, by radzić sobie z cenami ropy, rodacy wymyślili również inne, bardziej skomplikowane. Najpopularniejszym jest wykorzystywanie zwykłego oleju roślinnego, takiego, jakiego używamy do smażenia frytek. To jednak wyższa szkoła jazdy, z tego względu, że olej kuchenny ma inną gęstość niż napędowy. Aby spalał się dostatecznie dobrze, powinien być wcześniej odpowiednio obrobiony. W lecie bez obaw wielu wlewa do baku zwykły "kujawski", ale w zimie sprawa mocna się komplikuje.

Zanim olej trafi do komór spalania, powinien być wstępnie podgrzany do temperatury, w której uzyskuje odpowiednią konsystencję. Problem? Nie w Polsce! W internecie bez problemu znaleźć można odpowiednie zestawy do samodzielnego montażu. Przepływowe podgrzewacze montowane są zazwyczaj przed filtrem paliwa, co dodatkowo pozwala znacząco wydłużyć żywotność tego ostatniego. Wprawdzie istnieje ryzyko, że podgrzewacz taki doprowadzi do zwarcia w instalacji elektrycznej i nasz ukochany pojazd stanie w płomieniach, ale czego to się nie robi dla oszczędności...

Zaznaczamy, że przedstawione informacje należy traktować jedynie jako ciekawostki. Wszystkie opisane działania są niezgodne z prawem, a niektóre stanowią przejaw skrajnej głupoty i ignorancji. Co więcej, jeśli w czasie kontroli policjant stwierdzi, że do napędu swojego auta używamy paliwa bez akcyzy, skutki będą opłakane. Kara jest tak wysoka, że lepiej w ogóle o niej nie pisać. Polacy - jak już wspomnieliśmy - radzą sobie jednak w każdej sytuacji.

Sami byliśmy świadkami, jak kierowca klepiącego niczym sieczkarnia, dymiącego jak ORP Błyskawica, terenowego patrola na pytanie o paliwo z uśmiechem na ustach stwierdził, że... jeździ na gazie. Macie rację - uniknął kontroli...

Trochę prawa:

"Używanie oleju opałowego jako oleju napędowego, a co za tym idzie narażenie podatku akcyzowego na uszczuplenie podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie (art. 73a), natomiast jeżeli kwota narażonego na uszczuplenie podatku akcyzowego jest małej wartości - karze grzywny do 720 stawek dziennych a jeżeli nie przekracza ustawowego progu - karze grzywny za wykroczenie skarbowe" - Kodeks karno-skarbowy.

Ceny paliw dają się we znaki wszystkim. W czasie gdy polscy kierowcy muszą radzić sobie metodą prób i błędów, i kombinować, by nie dać się złapać, w Wielkiej Brytanii jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły, które kształcą , jak w tani i "ekologiczny" sposób samemu zrobić sobie paliwo.

Redaktor bloga "At Gotham City" nie ponosi odpowiedzialności za wyrażane w komentarzach słowa (a także czyny) osobników, których IQ i poczucie humoru nie pozwoliło na przyswojenie treści artykułu...


Źródło: poboczem.pl

Słabiutka piłkarska liga polska

Jemen, Wietnam, Albania - trudno uwierzyć, ale w tych krajach poziom ligowy jest wyższy niż w Polsce. Przynajmniej według rankingu Międzynarodowej Federacji Historyków i Statystyków Futbolu. Najsilniejszą ligę na świecie ma Argentyna.

Według rankingu IFFHS polska liga znajduje się na 67. miejscu wśród wszystkich lig na świecie (razem z Omanem). A przed nami są takie futbolowe "potęgi" jak... Jemen, Wietnam, Albania czy Zimbabwe.
Co jednak mają powiedzieć Szwajcarzy? Oni są jeszcze niżej - na 69. pozycji.
Najlepszą ligową piłkę grają Argentyńczycy, Anglicy, Brazylijczycy, Włosi i Hiszpanie.

Ranking IFFHS:
1. Argentyna
2. Anglia
3. Brazylia
4. Włochy i Hiszpania
6. Niemcy
7. Meksyk
8. Francja
9. Chile
10. Portugalia
(...)
29. Jemen
(...)
50. Irlandia Północna
51. Wietnam
52. Estonia
53. Albania
(...)
59. Zimbabwe
(...)
67. Oman i Polska
69. Szwajcaria
83. USA
(...)

Źródło: Dziennik

Niestety ten najbardziej prestiżowy piłkarski ranking świata pokazuje, że poziom polskiej piłki ligowej jest beznadziejny wręcz katastrofalny. Ale czego tu się można spodziewać, a zarazem nie ma się czemu dziwić. Afera goni aferę, totalna korupcja, chaos w PZPN wraz z wszystkimi starymi krakałerami (dziadami) na stołkach, którzy za nic nie odpuszczą ciepłej posady. Oczywisty brak sponsorów, baz treningowych oraz dramatyczny system szkolenia młodzieży. Tylko patrzeć jak w kolejnych notowaniach IFFHS nasza liga będzie spadać jeszcze niżej w światowych notowaniach.

Masz wysoki rachunek? będzisz mieć jeszcze większy!

Wybierasz się za granicę? Lepiej wyłącz pocztę głosową. Operator komórkowy policzy ci za tę usługę, nawet jak nie odsłuchasz nagranych wiadomości.

W tym roku na wakacje do ciepłych krajów wyjedzie ok. 10 mln Polaków. W Polsce na jedną osobę przypada 1,09 telefonu (w sumie jest 42 mln aparatów). Większość turystów zabierze więc za granicę komórkę. Gdy wrócą, mogą być niemile zaskoczeni.

Kiedy otworzyłam swój ostatni rachunek za komórkę, zrobiło mi się słabo. Do zapłacenia miałam ponad 200 zł, trzy razy więcej niż zwykle. A przecież przez dwa tygodnie w ogóle nie dzwoniłam, bo byłam na wczasach w Tunezji - opowiada pani Iwona, klientka Plus GSM.

Za co tak wysoki rachunek? Okazuje się, że za pocztę głosową, której nasza czytelniczka nawet nie odsłuchała.

- Wiem, że z zagranicy nie warto dzwonić do Polski, bo połączenia są bardzo drogie. Wiem, że nie warto również odbierać telefonów. Dlatego komórkę wyłączyłam jeszcze na lotnisku w Warszawie i ponownie włączyłam dopiero po powrocie. Nie miałam pojęcia o tym, że operator bierze pieniądze za nagrania na pocztę głosową.

Tak jest, niestety, w każdej polskiej sieci telefonicznej. W dziale obsługi klienta Plus GSM usłyszeliśmy, że wyjeżdżając za granicę, sami powinniśmy się dowiedzieć, że poczta jest płatna. Skąd? Z internetu lub od konsultanta.

Podobnie uważa Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange: - Jeśli ktoś wybiera się na urlop do odległych krajów, wcześniej powinien sprawdzić, za co i ile się w nich płaci. Poza tym naród jest bystry i dużo wie o telefonach - przekonuje.



Zdaniem Marcina Kwaśniewskiego, redaktora naczelnego "TK", operatorzy żerują na niewiedzy swoich klientów.

- Informację o tym, że poczta jest płatna, mogliby dołączać do SMS-ów uprzedzających o cenach za minutę połączenia, które wysyłają nam zaraz po przekroczeniu granicy. Ale to nie jest w ich interesie. Zasłaniają się, że takie dane są w umowach i regulaminach. Tylko kto z nas je czyta i kto je pamięta w kilka lat po podpisaniu umowy - pyta retorycznie Kwaśniewski. - Moim zdaniem sieci postępują po prostu nieuczciwie - dodaje.

Niestety, jeśli w umowie - choćby małym druczkiem - jest zaznaczone, że poczta głosowa za granicą jest płatna, według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stoimy na przegranej pozycji. Także Urząd Komunikacji Elektronicznej, który pilnuje, czy operatorzy przestrzegają prawa, rozkłada ręce.

- Operator nie ma obowiązku informowania poprzez np. dodatkową wiadomość SMS-ową o tym, że poczta jest płatna, a UKE nie ma podstaw prawnych do narzucenia takiego obowiązku - wyjaśnia Anna Lewandowska z UKE.

Źródło: Metro

Płatna poczta to jeszcze nic. Jeśli jesteśmy nad morzem lub blisko granicy to musimy uważać aby Nasz telefon nie złapał obcej sieci. Wtedy nieświadomie dzwonimy poprzez roaming, który może kosztować Nas także bardzo słono. Ja wybrałem się na wakacje nad Nasze polskie morze do Kołobrzegu z telefonem w sieci Plus. I jak to bywa zacząłem dzwonić do znajomych żeby mogli posłuchać sobie szumu morza :-). Lecz to była jedyna fajna rzecz w tym wszystkim bo ku mojemu zdziwieniu rachunek przyszedł z rozmowami roamingowymi. Na telefonie ukazywał się Plus lecz nadajnik łapał zasięg z Vodafone.de (niemcy) oraz DK Telia (dania). Ku mojemu zdziwieniu rachunek był nader wysoki i do tego okazało się, ze operator automatycznie włączył mi roaming nie informując o tym. To się nazywa nabijanie ludzi w butelkę i zdzieranie z nich kasy.

Totalna prywatyzacja służby zdrowia

Platforma Obywatelska przedstawiła nowy plan prywatyzacji służby zdrowia. Zdumiał on opozycję i wszystkie organizacje zajmujące się służbą zdrowia - pisze "Dziennik". Zakłada on bowiem prywatyzację totalną wszystkich szpitali, przychodni klinik i stacji krwiodawstwa.
Według projektu wszystkie placówki zdrowotne mają być w ciągu roku przekształcone obowiązkowo w spółki prawa handlowego, które nie będą prowadziły działalności non profit, tylko gospodarczą, czyli będą nastawione na zysk. W prywatyzacji nie wezmą udziału pracownicy.

- Choć lekarze uchodzą za liberałów, pomysł przekształcenia w spółki jest dla nas zbyt radykalny. Tak liberalnego systemu nie ma nigdzie na świecie. To nie jest dobry kierunek. Nie wiem, czemu ma służyć prywatyzowanie np. stacji krwiodawstwa czy ZOZ w więzieniach - mówi Konstanty Radziwiłł, szef Naczelnej Izby Lekarskiej. Według niego, rząd chce się pozbyć odpowiedzialności za zdrowie Polaków. W podobnym tonie wypowiadała się "Solidarność", pielęgniarki i przedstawiciele stowarzyszeń pacjentów.

Opozycja, która na znak protestu przeciwko niedopuszczaniu jej do głosu, nie brała udziału w pracach komisji zdrowia, złożyła wniosek o odwołanie minister zdrowia Ewy Kopacz. Jak argumentował poseł PiS Bolesław Piecha, proponowana prywatyzacja doprowadzi do upadku większość szpitali.

Ewa Kopacz broniąc swego pomysłu podaje przykład Estonii, która z powodzeniem sprywatyzowała szpitale. Mówiła też, że częściowa prywatyzacja może się skończyć tym, że przekształcone będą najbardziej dochodowe oddziały.

Żródło: tvn24.pl

Ja osobiście jestem za prywatyzacją służby zdrowia. Każdy powinien mieć swoje konto, na które odprowadzane byłyby wszystkie dotychczasowe składki. Wiadomo, że na początku pieniążków będzie mniej ale z czasem uzbiera się wystarczająco. I wtedy każdy mógłby sobie pójść do lekarza jakiego by mu się podobało, zapłaciłby za leczenie i opiekę. Prywatyzacja na pewno zwiększyła by konkurencję pomiędzy szpitalami i przychodniami, co wpłynęłoby na lepsze świadczenia dla pacjentów. Ceny też pewnie byłby dla każdego przystępne. Kadra lekarska napewno byłaby lepsza i bardziej kompetentna.

A teraz to jeden wielki bałagan mamy, nasze pieniądze są nie wiadomo gdzie. Lekarze są jacy są i zamiast leczyć to tylko popełniają błędy w sztuce lekarskiej i działają na niekorzyść pacjentów. Cały ten NFZ to jeden wielki moloch i zbędna biurokracja, na którą musimy płacić ciężkie pieniądze.

Polskie święto czekolady

Batoniki, wafle, cukierki - wszystko czekoladowe. Tego będą mogli skosztować Ci, którzy wybiorą się w tę niedzielę ( 20 lipca) na Święto Czekolady w Tychach.

Gwiazdą imprezy będzie Patrycja Markowska. Organizator Święta, Miejskie Centrum Kultury, zaprasza do Parku Miejskiego w Tychach od godziny 15.00. Dzieci będą mogły wtedy wziąć udział w konkursach oraz zobaczyć program pt.:„Właśnie leci show.”
O godz. 16.00 zagra zespół Freaks a o 17.30 wystąpi Śląski Kabaret Grzegorza Stasiaka.
Na godzinę 19.00 zaplanowano koncert zespołu Rezerwat. Z inicjatywy tego zespołu, podczas imprezy, prowadzona będzie zbiórka karmy dla podopiecznych Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach.
Koncert gwiazdy wieczoru Patrycji Markowskiej rozpocznie się o godz. 20.30.
Wszystkim smakoszom czekolady warto przypomnieć, że kostka gorzkiej czekolady to 23 Kcal a cała tabliczka to ponad 500 Kcal. Dlatego łasuchy, po skosztowaniu słodkości, powinny wziąć udział w zabawie na Placu pod Żyrafą.


Źródło: UM Tychy

wtorek, 15 lipca 2008

Szczęśliwi ludzie na Ziemi



Od lat z różnych badań ankietowych wynika, że Holendrzy uważają siebie za jednych z najszczęśliwszych ludzi na Ziemi. Regułą też jest, że narody Wschodniej Europy (szczególnie Rosja, Polska, Ukraina i Bułgaria) czują się nieszczęśliwe. Myślę, że to subiektywne poczucie nieszczęścia jest jedną z ważnych cech naszego4-listna koniczyna narodu (i w ogóle Słowian), którą wysysamy już z mlekiem matki. Słowiańska melancholia. Amerykanie mówią: “why are you so sad as a Pole?” (czemu jesteś taki smutny jak Polak).

Zachodnia Europa zna “Polski Smutek” także z polskiej kinematografii. Kieślowski jest najbardziej znanym polskim reżyserem z “Dekalogiem” i “Trzema Kolorami” na czele. Czyż można smutniej?

Procent ludzi uważających się za szczęśliwych:

1. Wenezuela 55%
2. Nigeria 45%
3. Irlandia 42%
4. Islandia 42%
5. Holandia 40%
6. Filipiny 40%
7. Australia 39%
8. USA 39%
9. Turcja 39%
10. Szwajcaria 38%
11. Polska 14%


Źródło: wiatrak.pl

Politycy, którzy najbardziej kaleczą język polski

Niby mówią po polsku, a jednak brzmią jakoś obco... Tygodnik "Wprost" postanowił przyznać naszym politykom kartki za faule na ojczystym języku. Tak oto upomnienie od dziennikarzy otrzymał prezydent Lech Kaczyński (59 l.), który nie radzi sobie z odmianą słów. Żółtą kartkę dostał Tadeusz Cymański (53 l.). Poseł PiS zdaje się dotrzymywać kroku swoim synom, mówiąc "przeginka była oczywista" (czyt.: "to była przesada") lub stwierdzając, że "jeździ na instynkcie" (czyt.: "działa zgodnie z intuicją"). Czerwone kartki otrzymali Zbigniew Chlebowski (44 l.) i Ryszard Kalisz (51 l.). Panowie należą do wrogów głosek "ą" i "ę".


Źródło: Super Express

Posłowie PIS mają w d... wyborców!

Wstyd! Trzech posłów PiS: Adam Hofman (28 l.), Mariusz Kamiński (30 l.) i Dawid Jackiewicz (35 l.), zamiast pracować w Sejmie, dało nogę na zakupy w centrum handlowym w Warszawie. Nie przeszkadzało im wcale to, że w tym czasie w sali obrad trwała debata o ważnych dla wyborców zmianach w podatkach.

Jak się pracuje w Sejmie? Okazuje się, że prawie wcale się nie pracuje, a na koniec miesiąca zgarnia się ok. 10 tys. zł pensji. Wystarczy spojrzeć na trzech posłów PiS, których podczas ostatnich sejmowych obrad zasiadanie w poselskich ławach tak znużyło, że postanowili się rozerwać. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, opuścili gmach przy ul. Wiejskiej, wsiedli do taksówki i...

Sądziliśmy, że celem ich podróży jest superważne spotkanie w biurze PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Okazało się jednak, że taksówka z politykami zaparkowała... przy Złotych Tarasach. A tam Hofman, Kamiński i Jackiewicz wyruszyli w poszukiwaniu markowych ubrań i butów do szpanerskich sklepów. Van Graaf, Peek and Cloppenburg, Gino Rossi, Joop - to właśnie te markowe salony z ciuchami i butami politycy odwiedzali. Przebierali, oglądali, przymierzali, by w końcu wydać kilkaset złotych. Na koniec wybrali się do Burger Kinga Podczas ich wizyty w centrum handlowym w Sejmie toczyła się dyskusja na temat zmiany w podatkach od osób fizycznych. Panowie, jak się okazało, mieli ją w nosie! Wczoraj ani Jackiewicz, ani Hofman nie odbierali od nas telefonów, komórka Kamińskiego była wyłączona. Zapytaliśmy wiceszefa PiS Tadeusza Cymańskiego (53 l.) o ocenę takiego zachowania. - Poseł powinien być w ciągłej gotowości do pracy od rana do wieczora. A nie oddalać się od Sejmu. Politycy nie są świętymi krowami, skoro nasi wyborcy ciężko pracują - posłowie powinni również pracować - ocenia surowo Cymański.

Źródło: Super Express

Do boju Polsko!

Pierścionek na fufurynie??

Na serwisie kafeteria.pl można czasem przez przypadek wyczytać rzeczy nie z tej Ziemi. To co ludzie tam wypisują nie mieści się w głowie. Oto tylko jeden przykład z jakimi problemami borykają się ludzie, a potem uzewnętrzniają się na forach społecznościowych lub czatach ogólnodostępnych ponieważ nie mają z kim porozmawiać. Nie chcę wnikać ani wiedzieć czy to prawda czy tylko czysta głupota młodych ludzi chcących zrobić furorę w internecie.

To co zostało tu napisane przez młoda dziewczynę jest bardzo nie smaczne.

3 prawa Holendra



Religia. Choć powierzchownie nie gra dzisiaj żądnej roli w życiu przeciętnego Holendra to jednak ten naród wychowany jest z ręką na biblii i w duchu ich wielkiego spirytualnego przywódcy: Jana Kalwina (Johannes Calvijn). Ta religia już 500 lat formowała charakter tego narodu.

Poniższe trzy cechy charakteryzują holenderski kalwinizm i tym samym charakteryzują ten naród:

1. Każdy cent szanować i walczyć o każdy cent który można zarobić.
2. Każdemu posądzeniu o bogactwo zaprzeczyć, ukryć lub usprawiedliwić.
3. W każdym wypadku twierdzić, że jest się biednym.


Źródło: wiatrak.pl

Niebezpieczna ścieżka

Bij kibola!

Stadionowi chuligani nie od dzisiaj są problemem w Polsce. Problemem - wydawałoby się - nierozwiązywalnym. Jak sobie z nim poradzić? Jak udało się to za granicą?



Bitwy kibiców wyglądają często jak międzynarodowe konflikty zbrojne. Nic dziwnego - jak pisze Tomasz Sahaj ("Sport Wyczynowy"), najbardziej radykalni i agresywni chuligani stadionowi tworzą nieformalną strukturę, przypominającą faszystowskie bojówki sprzed drugiej wojny światowej. Włoscy kibice często odwołują się do ówczesnych terrorystów i używają symboliki z tamtych czasów. Na flagach i transparentach umieszczają wizerunek Benito Mussoliniego, wywieszają swastyki i pozdrawiają się faszystowskimi gestami. (...) W roku 1964 werdykt sędziego podczas meczu w Limie pomiędzy Peru i Argentyną był powodem bójek wśród kibiców, w wyniku których zginęło 300 ludzi, a kilkuset innych odniosło rany.

Kiedy polski premier po przegranym meczu naszej reprezentacji w mistrzostwach Europy wyznał: "chciałem zabić", niektórym ścierpła skóra.

Wojna futbolowa

Wojny piłkarskich chuliganów były już w przeszłości przyczyną prawdziwych konfliktów zbrojnych. Tomasz Sahaj pisze: Tak stało się w przypadku tzw. wojny futbolowej, do której doszło w 1969 roku pomiędzy Salwadorem i Hondurasem. Eskalacja napięcia pomiędzy obydwoma krajami rosła gwałtownie, a przejawem wzajemnej wrogości były zachowania kibiców piłkarskich.

Jak pisał wówczas Ryszard Kapuściński, reprezentacja Salwadoru przed meczem eliminacyjnym nie zmrużyła nawet na chwilę oka, ponieważ była obiektem wojny psychologicznej rozpętanej przez kibiców Hondurasu. Hotel otoczyło mrowie ludzi. Tłum walił kamieniami w szyby, tłukł kijami w blachy i puste beczki. Wszystko po to, żeby drużyna przeciwnika niewyspana, zdenerwowana, zmęczona przegrała mecz. W czasie meczu kibicująca młoda dziewczyna strzeliła sobie w serce z pistoletu ojca, gdy w ostatniej minucie spotkania padła bramka. Drużyna Hondurasu została w samochodach pancernych odwieziona na lotnisko a na ulicach miasta wybuchły zamieszki. W kilka godzin później granica pomiędzy obu państwami została zamknięta. Rozpoczęła się jak najprawdziwsza wojna, a sprawy w swoje ręce wzięły armie obu państw, które żwawo zabrały się do krwawej roboty. Następstwem wojny futbolowej było (...) sześć tysięcy zabitych, kilkanaście tysięcy rannych. Około pięćdziesięciu tysięcy ludzi straciło domy i ziemię (Ryszarda Kapuścińskiego cytuję za Tomaszem Sahajem - T.Z.).

Ta cywilizowana Europa

Jest 29 maja 1985 roku. Zbliża się 19:45, godzina rozpoczęcia meczu. Belgijski stadion Heysel jest już prawie pełny. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Wojna wisi w powietrzu. Kibice Juventusu i Liverpoolu, oddzieleni od siebie trzymetrową siatką, obrzucają się wyzwiskami. Na kwadrans przed rozpoczęciem meczu pijani brytyjscy fani zaczynają rzucać butelkami i kawałkami betonu w kibiców Juventusu. Włosi odpowiadają tym samym, a kibice (kibole?) Liverpoolu zaczynają przedzierać się przez ogrodzenie, które zostanie później całkowicie zdemolowane. W ruch idą butelki, kije, kastety i części ogrodzenia. Na boisku nic się nie dzieje. Na trybunach króluje Liverpool. Większość widowni ratuje się paniczną ucieczką, przeskakując ogrodzenie złożone z siatki i murku i trzymetrowy mur stanowiący krawędź trybun. Angielscy bandyci nacierają.
Wali się metalowe ogrodzenie. Fragmenty muru przygniatają włoskich kibiców. Inni w panice tratują leżących. Rozgadani zazwyczaj, a nawet krzykliwi komentatorzy sportowi milczą. Słychać tylko szczęk metalu, huk walących się ścian i wrzask przerażonych ludzi wydarty im z gardeł na krótko przed śmiercią.

W tragedii na Heysel śmierć poniosło 39 osób, a ponad 600 odniosło rany.

Polska zmierza do Europy.

Choć od tragedii w Belgii minęły 23 lata, stadionowe rzezie nadal się zdarzają. Brytyjscy chuligani spacyfikowani bezwzględnie przez rząd żelaznej damy Margaret Thatcher znaleźli godnych naśladowców nad Wisłą. Wystarczy przeglądnąć kilka doniesień prasowych z ostatnich miesięcy, by się o tym przekonać.

"Głos Koszaliński" - Pogoń-Astra: Przemoc i agresja powróciła na boiska koszalińskich klubów. Tym razem kłopoty sprawili sympatycy występującego w grupie "Południowej" piłkarskiej okręgówki klubu Wielima Szczecinek. - Gdy tuż przed końcem naszego meczu z Wielimem Szczecinek pojawili się kibice Darzboru Szczecinek, doszło do regularnej zadymy - twierdzi Stanisław Wróblewski, prezes klubu Korona Człopa. - Na trybunach zaczęła się bójka, w której udział wzięli nastolatkowie. Widziałem, jak tuż obok mnie jeden z nich rozciął twarz nożem. Z pomocą naszych piłkarzy uciekliśmy do szatni. Później pod eskortą policyjnego radiowozu opuściliśmy Szczecinek. Cieszę się, że wróciliśmy cali i zdrowi.

Kraków, relacja jednego z dzienników: Bardzo szybko zakończyło się zawieszenie broni ogłoszone przez kibiców po śmierci Jana Pawła II: w niedzielę po zakończeniu meczu Cracovia-Legia doszło do awantury pomiędzy pseudokibicami Pasów a policją. Podczas meczu chuligani próbowali wykrzykiwać obraźliwe hasła w kierunku Legii, byli jednak wygwizdywani przez większość kibiców Pasów. Sytuacja zmieniła się, kiedy legioniści odpalili racę w kierunku krakowian. Chuligani chcieli po meczu obrzucać ich kamieniami. Na drodze stanęła policja, która użyła broni gładkolufowej. Zatrzymano 20 osób.

- Nie widziałem tego zajścia - skomentował prof. Janusz Filipiak, prezes MKS Cracovia. - Chciałbym jednak powiedzieć, że ten incydent nie może zniszczyć naszych prób pojednania i walki z nienawiścią na stadionach. Świadczy natomiast o tym, że grupa chuliganów potraktowała wszystkie wydarzenia związane ze śmiercią papieża - msze, marsze itd. - jak prowokację.

Co z tym zrobić?

Sposobów na stadionowych "zadymiarzy" szukają wszyscy. Niektórzy, jak prezes PZPN Michał Listkiewicz, uważają, że tylko surowe prawo i konsekwencja w jego realizacji może przyczynić się do szybszego wyeliminowania chuligaństwa na stadionach.

- To nie tylko PZPN, kluby i służby ochrony powinny być obarczone obowiązkiem eliminowania ekscesów chuligańskich na stadionach. Stadion powinien być bowiem traktowany jak każde inne miejsce publiczne - jak park, dyskoteka - gdzie wszelkie awantury są traktowane jak wykroczenia. Chuliganów odstraszyć mogą tylko surowe sankcje - twierdzi prezes PZPN.

Listkiewicz uważa, że w eliminowaniu patologii społecznej konieczne jest pozbawienie chuliganów anonimowości w grupie.

- Ich siłą jest dzikość, masa i anonimowość. Walka z nimi byłaby skuteczniejsza, gdyby awanturników pozbawić tarczy, jaką stał się brak personalizacji, podanie do publicznej wiadomości, iż aktu chuligańskiego dopuścił się np. przysłowiowy Iksikowski, nie ktoś anonimowy. Jestem jednak optymistą. Liczę na skuteczność sądów 24-godzinnych, na realizację zasady: dzisiaj narozrabiałeś, od jutra siedzisz.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wprowadzone przez byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę sądy 24-godzinne nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Sędziowie narzekają na przeciążenie pracą, a burdy na stadionach i wokół nich jak trwały, tak trwają. Nie pomogły też zapowiedziane niedawno przez Listkiewicza "działania prewencyjne" ze strony klubów.

- Od przyszłego sezonu zamierzamy wprowadzić do regulaminu rozgrywek surowe wymagania wobec klubów w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa na stadionie - mówił przed sezonem prezes PZPN. - Wychodzimy z założenia, iż to klub, a nie firma ochroniarska - którą klub zresztą wynajmuje - organizuje zawody. Wiele także zależy od infrastruktury stadionów, które powinny być budowane tak, by uniemożliwić wtargnięcie chuliganów na płytę.

Fantazja a rzeczywistość

Co z tego, skoro chuligani potrafią bić się nie tylko na płycie, ale i na ulicach, w autobusach, pociągach.

- Pamiętam zamieszki w Słupsku po tragicznej śmierci nastoletniego kibica pobitego przez policjanta - wspomina Tomek, były dziennikarz TVN. - W całym mieście było pełno policji. Funkcjonariusze prewencji byli nawet w pociągu, którym dojechałem tam z Trójmiasta. I co? Do ulicznych walk doszło nawet w okolicach szkoły policyjnej. Cegły i kamienie latały w powietrzu. Krew się lała, kości trzeszczały i do dzisiaj dziwię się, jak stamtąd wróciłem cały, zdrowy i z niezniszczoną kamerą. Może dlatego, że przed wyjazdem do Słupska zadzwoniłem do bossa gdańskich kiboli z prośbą o nietykalność, a poza tym umiem szybko biegać...

Tymczasem dyrektor departamentu logistyki Ekstraklasy SA Marcin Stefański uważa, że głównymi powodami nieskutecznej walki z futbolowymi chuliganami jest nie do końca sprawne prawo i wadliwa infrastruktura obiektów piłkarskich.

- Największym problemem dotyczącym spraw legislacyjnych wydaje się brak egzekucji prawa. Jest ono po prostu nieskuteczne. Przykładem może być chociażby słynny już brak efektywności działania zakazu stadionowego. U nas w niektórych przypadkach, by znaleźć się na obiekcie, wystarczy przeskoczyć przez płot.

Jak to jest na Zachodzie?

Kibole to nie tylko problem Polski. Walczy z nim cała Europa. Poradziła sobie z tym Anglia, ale... tylko na swoich boiskach. Konsekwentne działanie rządu sprawiły, iż awanturnictwo zostało w Anglii niemal wyeliminowane, ale tylko w ich kraju - za granicą angielscy chuligani są nadal groźni - czytamy na jednym z portali internetowych. A jednak można sobie poradzić z tym problemem. W Szwecji, Belgii, Hiszpanii mecze piłkarskie to sportowe święto, a nie krwawa bijatyka. Jak oni to robią?

O tym możemy dowiedzieć się ze strony internetowej oferującej ściągi dla... licealistów. W tych krajach konstrukcja stadionów uniemożliwia przemieszczanie się kibiców między sektorami i zapobiega wtargnięciom na płytę stadionu. Możliwość konstrukcyjnych jest wiele. Trybuny od stadionu może dzielić np. fosa, mogą być one - jak w Niemczech - usytuowane wyżej niż murawa na stadionie, a na płytę prowadzą tylko wyjścia ewakuacyjne. Gdyby w Anglii doszło do takich incydentów jak ostatnio w Krakowie po meczu Wisły i Arki, to wszyscy winni tego zdarzenia zostaliby obciążeni bardzo surowymi karami finansowymi. Tam bowiem, a także w wielu innych krajach, wejście na teren zakazany dla postronnego widza, nie tylko na płytę stadionu, ale np. do szatni, traktowane jest jako wykroczenie czy nawet przestępstwo.

Za cztery lata...

Stara zasada, znana wszystkim prawnikom, głosi, że nie surowość, ale nieuchronność kary stanowi o jej skuteczności. Z tym w Polsce bywa różnie. Mimo sądów 24-godzinnych, zakazów stadionowych, rzeszy ochroniarzy i policjantów, monitoringu telewizyjnego i śmigłowców krążących nad stadionami w trakcie rozgrywek futbolowych, mimo tych wszystkich zabezpieczeń bandytyzm nadal kwitnie. Problem będzie jeszcze większy, gdy Polska stanie się gospodarzem Euro 2012. Warszawę, Gdańsk, Poznań czeka najazd setek tysięcy kibiców i... kiboli.

Równie stare jak prawnicze paremie są proste mądrości ludowe. Podobno ryba psuje się od głowy. Skoro kilkudziesięciu działaczy polskiej piłki (nie wyłączając byłego ministra sportu Tomasza L.) znalazło się przed obliczem prokuratora i za kratami, nie ma co dziwić się rozwydrzonym pseudokibicom.


Źródło: o2.pl

poniedziałek, 14 lipca 2008

Polska jeziorem??

Kolejną fatalną wpadkę zaliczyli programiści z microsoftu. Podczas ustawiania daty, czasu oraz strefy czasowej ukazuje nam się mapka świata, na której według Panów z microsoftu Polska jest jeziorem :-).

Najstarszy klub piłkarski świata

Piłkarze Sheffield FC teoretycznie powinni odcinać kupony od sławy, jednak gra w drużynach pamiętających czasy rewolucji przemysłowej nie gwarantuje miejsca wśród najlepszych.



Najstarsze kluby piłkarskie w Anglii, Francji, Hiszpanii, Niemczech i Włoszech dni chwały mają już za sobą. Nie zatrudniają wielkich gwiazd, a bardziej niż zyski z kontraktów, sprzedaży praw telewizyjnych czy biletów cenią sobie tradycję.

Zasłużeni dla piłki

– Każdy może być największy, najbogatszy, najbardziej utytułowany, ale tylko my jesteśmy najstarsi – z dumą stwierdza David McCarthy, menedżer Sheffield FC. Angielski zespół obchodził w październiku ubiegłego roku 150-lecie. Obecnie występuje w dziesiątej lidze, pozostaje w cieniu swoich sąsiadów – United i Wednesday, na jego mecze przychodzi zwykle 200 – 300 osób, jednak jest drugim klubem – obok Realu Madryt – uhonorowanym najwyższym odznaczeniem FIFA – Rubinowym Orderem Zasługi. – Mamy wyjątkową historię – przekonuje prezes Richard Tims.

Trzeba przyznać mu rację. Klub założyli dwaj pasjonaci krykieta oraz twórcy pierwszych zasad gry w piłkę nożną – William Prest i Nathaniel Creswick. Początkowo znalezienie przeciwników było dużym wyzwaniem. Skutecznym wyjściem z trudnej sytuacji i sposobem na wystawienie dwóch jedenastek okazała się wewnętrzna rywalizacja kawalerów z żonatymi czy zawodowców z amatorami. O tym, jak wielkie zainteresowanie wzbudzała nowa dyscyplina, świadczy liczba szybko pojawiających się na mapie Wielkiej Brytanii nowych ośrodków piłkarskich. W 1862 roku tylko w okolicach Sheffield było ich już 15, rok później powstał pierwszy związek – The Football Association.

Niepowtarzalna historia działa na wyobraźnię potencjalnych sponsorów. Producent opon, włoska firma Pirelli, zdecydował się ostatnio zainwestować w klub z Sheffield, który dopiero od siedmiu lat ma własną siedzibę w Dronfield. – Futbol stał się przemysłem. Nie byliśmy i nigdy nie będziemy jego częścią. Dla nas pieniądze nie odgrywają najważniejszej roli – zaznacza Tims.


Źródło: Rzeczpospolita rp.pl

Bramki na Euro 2008

Przypomnijmy sobie wszystkie bramki jakie zostały zdobyte podczas Euro 2008. Te najładniejsze oraz te mniej ładne.



środa, 9 lipca 2008

TAK... TAK... TO JA

w końcu powiem ci co myślę,
tak prosto w twarz
kiedy cię widzę
to się wstydzę
że ciągle nosi ciebie świat

i wiedz że
że teraz znam
znam każdą odpowiedź
no powiedz cos

na wszystko
na wszystko
mam odpowiedź ostrą
i nie uciekniesz teraz mi

zakrywasz twarz przed ciosem
robisz milion głupich min
poczekaj poczeka no
już ja cię urządzę,
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro - tak tak

tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam
tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam

dopiero teraz
gdy nie słyszy nikt
(bądź spokojny - w domu jesteś sam)
do wanny wlałeś ciepłą wodę
i ogłaszasz w lustrze
że chcesz zmienić świat

ja wiem że trochę się starasz
lecz powiedz mi ile przed
lustrem spędziłeś dni

tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam
tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam

już nawet ja
ja ci nie wierzę
uspokój się
schowaj ten język
no dobrze - wiem
że się starałeś
uspokój się
wczoraj nie spałeś

tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam
tak tak - tam w lustrze
to niestety ja
tak tak - ten saaaaam

tak tak tak tak tak tak
tak tak tak tak tak taaaaaak

poniedziałek, 7 lipca 2008

Tutorial zapisywania na Samsungach

Bardzo często się zdarza, że zapisywanie plików muzycznych czy tez zdjęć na telefonach Samsung może przyprawić o ból głowy. Przedstawiam krótki opis na podstawie telefonu E250 jak można bez żadnego oprogramowania i tylko za pomocą kabelka zapisać dane na karcie pamięci telefonu. Sprawa jest analogiczna w innych telefonach Samsunga.

1.Podłącz kabel USB!
2.Uruchom oprogramowanie po czym połącz przez USB!
3.Menu---->Ustawienia---->Telefon---->Ustawienia USB zmieniamy na pamięć masowa
po czym powinno zapisywać na karcie pamięci, a w moim komputerze powinna pojawić się pamięć wymienna.

- Jeżeli nie będzie zapisywało dalej na pamięci telefonu wykonaj ponownie punkt 3 i powinno przynieść pożądany efekt.