środa, 16 lipca 2008

Polskie tanie tankowanie

Polak potrafi. Jako pierwszy naród na świecie wymyśliliśmy sposób na picie denaturatu, płynu borygo, kwasu siarkowego i wody kolońskiej.



Co więcej, umiemy też prowadzić samochody mając we krwi ilość alkoholu, która zabiłaby słonia. Trzykrotnie!!. To nie koniec. Większość z nas zarabia ok. 1300 zł miesięcznie, z czego jest w stanie utrzymać siebie, rodzinę i mieszkanie. Stać nas też na samochód. Często więcej niż jeden.

Jak to możliwe? No cóż, są sposoby...

Pokusiliśmy się o małe zestawienie najpopularniejszych "patentów", jakich chwytają się pomysłowi rodacy, by obniżyć koszty eksploatacji samochodu. Na wstępie przypominamy, że podobnie jak rozmawianie przez komórkę w czasie jazdy czy zaniżanie wartości auta w celu uniknięcia płacenia podatków, każdy z wymienionych niżej sposobów jest mocno niezgodny z prawem...

Jak głosi stara prawda, żeby jeździć tanio, trzeba mieć samochód z silnikiem diesla. Wówczas pole manewru jest niemal nieograniczone. Jeśli auto ma już za sobą ładnych parę lat eksploatacji, zazwyczaj jest mu zupełnie obojętne, jakiego rodzaju oleista maź wypełnia jego zbiornik. Dotyczy to starszych silników, pozbawionych nowoczesnych rozwiązań, jak . np wtrysk paliwa typu common rail. Oczywiście w składzie chemicznym zasłony dymnej, jaka wydobywa się z rury wydechowej, odnajdziemy połowę tablicy Mendelejewa, ale przecież im większa dziura ozonowa, tym więcej słońca na bałtyckich plażach...

Najprostszym sposobem, który w razie kontroli nie naraża "zawodnika" na jakiekolwiek nieprzyjemne konsekwencje, jest po prostu tankowanie ropy. Jak udało się nam ustalić, nieocenione okazują się np. znajomości na kolei. Większość lokomotyw wciąż napędzana jest silnikami Diesla - maszyniści to w dzisiejszych czasach prawdziwi potentaci paliwowi. Ceny? Przystępne, do negocjacji.

Druga popularna metoda na zaopatrywanie się w ropę wymaga już zainwestowania pewnej sumy pieniędzy. Niezbędne okaże się bowiem radio CB. Cały współczesny transport drogowy opiera się na oleju napędowym. Mistrzowie ekonomicznej jazdy ciężarówką potrafią zaoszczędzić kilka litrów ropy, która teoretycznie dawno już wyleciała przez wydech.

Na "drogowym" kanale "19" co chwilę usłyszeć można kogoś, kto chętnie kupiłby "oszczędności". Gdy tylko znajdzie się kierowca, chcący je sprzedać, panowie zmieniają kanał i umawiają się w określonym miejscu. Oczywiście, nie trzeba się o nic martwić. Pan Henio z ciężarowego MAN`a na pewno ma ze sobą cały, niezbędny do zatankowania, osprzęt. Wyrzuty sumienia? "Panie, przecież ja muszę to sprzedać, bo inaczej mi normy zmniejszą i pewnie się nie wyrobie". No i jak tu rodakowi nie pomóc?

Do niedawna jednym z popularniejszych sposobów na obniżenie kosztów użytkowania diesla była też jazda na oleju opałowym. Ostatnio jednak jego ceny mocno wywindowano, co w połączeniu z dość dużym ryzykiem wpadki sprawiło, że ma on coraz mniej zwolenników. Prawdą jest, że "redbull" lub "oranżada", jak pieszczotliwie (z powodu koloru) nazywany jest olej opałowy, swoim składem niewiele różni się od ropy. Różnice dotyczą przeważnie ilości siarki i właściwości smarnych. Opał jest po prostu odrobinę mniej tłustym paliwem, co budzić może pewne obawy. Oczywiście, nie u wszystkich.

Ze stoickim spokojem przez lata stosowali go np. właściciele starych mercedesów, w których za zasilanie silnika w paliwo odpowiada, smarowana olejem silnikowym, rzędowa pompa. Większość nawet tych starszych diesli wyposażona jest jednak w tzw. rotopompy, smarowane olejem napędowym. I tutaj właśnie pojawiają się "schody". Jeśli element się zatrze, koszty naprawy wynieść mogą nawet kilka tys. zł. Pamiętajmy jednak, że w Polsce rzeczy niewykonalne załatwiane są od razu - by nadać paliwu lepsze właściwości smarne, wielu użytkowników stosowało (i zapewne wciąż stosuje) różnego rodzaju uszlachetniacze. Najtwardsi dolewają do baku popularnego niegdyś "mixolu". Co kraj, to obyczaj...

"Opał" to jednak nie wszystko, co znaleźć można w zbiornikach polskich samochodów. Popularne są np. "żółte" lub "zielone" mikstury, służące do napędzania wysokoprężnych silników holowników żeglugi śródlądowej, generatorów i innych tego typu konstrukcji.

Oprócz tych stosunkowo prostych sposobów, jakie polscy kierowcy stosują, by radzić sobie z cenami ropy, rodacy wymyślili również inne, bardziej skomplikowane. Najpopularniejszym jest wykorzystywanie zwykłego oleju roślinnego, takiego, jakiego używamy do smażenia frytek. To jednak wyższa szkoła jazdy, z tego względu, że olej kuchenny ma inną gęstość niż napędowy. Aby spalał się dostatecznie dobrze, powinien być wcześniej odpowiednio obrobiony. W lecie bez obaw wielu wlewa do baku zwykły "kujawski", ale w zimie sprawa mocna się komplikuje.

Zanim olej trafi do komór spalania, powinien być wstępnie podgrzany do temperatury, w której uzyskuje odpowiednią konsystencję. Problem? Nie w Polsce! W internecie bez problemu znaleźć można odpowiednie zestawy do samodzielnego montażu. Przepływowe podgrzewacze montowane są zazwyczaj przed filtrem paliwa, co dodatkowo pozwala znacząco wydłużyć żywotność tego ostatniego. Wprawdzie istnieje ryzyko, że podgrzewacz taki doprowadzi do zwarcia w instalacji elektrycznej i nasz ukochany pojazd stanie w płomieniach, ale czego to się nie robi dla oszczędności...

Zaznaczamy, że przedstawione informacje należy traktować jedynie jako ciekawostki. Wszystkie opisane działania są niezgodne z prawem, a niektóre stanowią przejaw skrajnej głupoty i ignorancji. Co więcej, jeśli w czasie kontroli policjant stwierdzi, że do napędu swojego auta używamy paliwa bez akcyzy, skutki będą opłakane. Kara jest tak wysoka, że lepiej w ogóle o niej nie pisać. Polacy - jak już wspomnieliśmy - radzą sobie jednak w każdej sytuacji.

Sami byliśmy świadkami, jak kierowca klepiącego niczym sieczkarnia, dymiącego jak ORP Błyskawica, terenowego patrola na pytanie o paliwo z uśmiechem na ustach stwierdził, że... jeździ na gazie. Macie rację - uniknął kontroli...

Trochę prawa:

"Używanie oleju opałowego jako oleju napędowego, a co za tym idzie narażenie podatku akcyzowego na uszczuplenie podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie (art. 73a), natomiast jeżeli kwota narażonego na uszczuplenie podatku akcyzowego jest małej wartości - karze grzywny do 720 stawek dziennych a jeżeli nie przekracza ustawowego progu - karze grzywny za wykroczenie skarbowe" - Kodeks karno-skarbowy.

Ceny paliw dają się we znaki wszystkim. W czasie gdy polscy kierowcy muszą radzić sobie metodą prób i błędów, i kombinować, by nie dać się złapać, w Wielkiej Brytanii jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły, które kształcą , jak w tani i "ekologiczny" sposób samemu zrobić sobie paliwo.

Redaktor bloga "At Gotham City" nie ponosi odpowiedzialności za wyrażane w komentarzach słowa (a także czyny) osobników, których IQ i poczucie humoru nie pozwoliło na przyswojenie treści artykułu...


Źródło: poboczem.pl

Brak komentarzy: